Zdrowie, motywacja, trening. - Hantle na talerzu
Blog o treningu ciała, twarzy, diecie, naturalnych lekach i kosmetykach, tworzony przez parę trenerów

Zdrowie, motywacja, trening.

Zdrowie, motywacja, trening. Dlaczego trenujemy? Podejrzewam, że w 90% chodzi nam o lepszy wygląd i wyniki. Pragniemy schudnąć, wyrzeźbić i  ujędrnić ciało, poprawić kondycję czy zwiększyć siłę. Nie ma w tym niczego złego, jednak są rzeczy ważniejsze. Czasami głównym powodem rozpoczęcia przygody z siłownią staje się aspekt zdrowotny. Okazuje się, że nawet w trudnej sytuacji, która wydaje się bez wyjścia, ćwiczenia z obciążeniem pomagają „stanąć na nogi”. Dosłownie…

Ania

Chcę Wam przedstawić Anię, mamę dwójki dzieci. Od 16 r. życia zmaga się z nieuleczalną chorobą – dystrofią mięśniową.

„Dystrofia mięśniowa jest nieuleczalną, ciężką, dziedziczną, zwyrodnieniową chorobą tkanki mięśniowej. Dochodzi do rozszczepiania włókien mięśniowych, głównie szkieletowych, które zanikają, a w ich miejsce pojawia się tkanka łączna oraz tłuszczowa. Pojawiają się problemy z chodzeniem, pogłębia się lordoza lędźwiowa, zmienia się ustawienie łopatek, zachodzą też zmiany w mięśniu sercowym.” / * źródło

Z okazji Nowego Roku zaprosiłam Anię do pamiątkowej sesji fotograficznej i poprosiłam o podsumowanie przygody na siłowni. Miało być kilka zdań, a tymczasem w odpowiedzi otrzymałam wyjątkowo piękny list. Chciałam się nim z Wami podzielić.

„Pewnego dnia nie miałam siły unieść widelca przy obiedzie. Byłam zdesperowana. Moje ciało stawało się coraz słabsze. Bałam się wózka inwalidzkiego. Nasilił się ból kręgosłupa, potykałam się i miałam coraz mniej sprawną prawą rękę. Załamałam się. Cały czas muszę być silna i na tyle zręczna, aby zajmować się dziećmi. Uwielbiam się z nimi bawić i wygłupiać. Moim największym marzeniem jest rodzinna wycieczka rowerowa… Ot, tak zwyczajnie, chciałabym stanąć pewnie na nogach, wsiąść na rower i pojechać z dzieciakami przed siebie. Póki co taka przygoda jest możliwa jedynie w moich snach.

Miałam motywację, chciałam coś zmienić, ale nie wiedziałam za bardzo jak.  Pisałam co prawda do wielu trenerów i instruktorów, aby mi pomogli zrobić ten pierwszy krok, ale długo nikt się nie odzywał. Tylko Robert i Monika zareagowali na mój apel. Umówiliśmy się na spotkanie i tak zaczęła się moja trudna, ale fantastyczna przygoda z siłownią.

Na siłowni czuję się bardzo swobodnie, jak w domu. Świetny klimat i wyjątkowi ludzie.

Zmieniłam cały swój dotychczasowy tryb życia: rzuciłam palenie, nie piję alkoholu, zdrowo się odżywiam. Muszę przyznać, że na początku trochę się buntowałam w kwestii jedzenia, ale w końcu jakoś się przełamałam. Włączyłam do menu więcej mięsa, ryb, jajek, warzyw, a ograniczyłam spożycie białej mąki, cukru oraz żywności przetworzonej. Najgorzej było zrezygnować ze słodyczy. Nie było łatwo, ale dopiero wtedy zauważyłam postępy. Treningi zaczęły przynosić szybsze rezultaty. Powolutku mięśnie budziły się do życia. Czasami na treningach pojawiał się ból i łzy, ale w końcu po wielu miesiącach ciężkiej, wspólnej pracy widać zmiany. Wróciła sprawność w prawej ręce, wreszcie mogę swobodnie posługiwać się sztućcami. Pojawił się zarys mięśni (dop. M. – mięsień dwugłowy ramienia), mam silniejsze nogi, lżej wchodzę po schodach, zmniejszył się także dokuczliwy ból kręgosłupa.

Czuję się ogólnie sprawniejsza i silniejsza. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze sporo pracy przede mną do osiągnięcia pełnego sukcesu. Wierzę jednak, że dzięki sile, wytrwałości oraz cierpliwości mojej oraz trenerki, będę mogła kiedyś powiedzieć: „jestem zdrowa”.

Niestety choroba będzie ze mną całe życie, ale już wiem, że warto ćwiczyć i że nie wolno się poddawać. Marzenia się spełniają, tylko trzeba czasami im trochę pomóc. Udało mi się już sporo osiągnąć. Nigdy nie wrócę do starego życia…

Ps. Dziękuję Ci.

Ania.

Biceps-modlitewnik retro

Ania jest wyjątkową osobą. Nie załamała rąk, nie przejęła się opinią lekarzy, od których usłyszała: „nie za wiele można zrobić”, „nigdy nie będzie Pani chodziła normalnie”. Niestety poza pochwaleniem Ani za systematyczną „gimnastykę”, nikt nie zaproponował konkretnego leczenia. Wiemy że za granicą w niektórych przypadkach podaje się  sterydy / glikokortykosteroidy, aby spowolnić chorobę i poprawić siłę mięśni, jednak  w Polsce o takiej kuracji, choćby częściowo dofinansowanej, można tylko pomarzyć.

Robi zatem to, co jest możliwe. W diecie Ani zagościło dużo białka zwierzęcego i roślinnego. Ograniczyła spożywanie produktów mącznych, bogatych w tłuszcze i cukry, aby zapobiec otyłości. Wykonywała ćwiczenia pasywne, jak i aktywne.

Wierzę, że prędzej czy później marzenie o jeździe na rowerze się spełni…

Postęp Ani jest bardzo widoczny. Zmiany oczywiście zachodzą powoli, ale cały czas idzie  małymi kroczkami do przodu. Przez dłuższy czas Ania wykonywała podstawowe ćwiczenia izometryczne z wykorzystaniem własnego ciężaru ciała oraz z oporem moich rąk: uginanie przedramienia siedząc z samą dłonią ściśniętą w pięść lub uginanie podudzia w leżeniu na brzuchu. Teraz już używa maszyn i  pracuje na coraz większych ciężarach.

ha

Uginanie nóg na maszynie siedząc

Treningi są szczególne. Tak naprawdę ciągle przesuwamy granice. Zadaniem Ani jest myślenie o danym mięśniu, nawet gdy go dobrze nie czuje. Metody bywają różne. Czasami „rozmawiamy spokojnie” a niekiedy „krzyczymy” na mięsień dwugłowy uda lub ramienia. Posługujemy się afirmacją. Musimy stworzyć jak najwięcej nowych połączeń nerwowych, a może uda się wejść w legendarną hiperplazję(zwiększenie ilości włókien mięśniowych pod wpływem szoku termicznego). Próbujemy obudzić to, co chce spać. Doprowadzamy ciało do skrajnego wyczerpania, co czasami niestety bardzo boli, ale jest objawem dobrych zmian. Ania jest dzielną, ambitną, waleczną i silną kobietą, ale paradoksalnie to niczego nie ułatwia. Tak mocno się stara i chce dobrze wykonać każde powtórzenie, każdą serię, że czasami przeoczy symptomy zmęczenia. Są momenty kiedy trzeba odpuścić i uspokoić za szybką pracę jej serca. Wydolność oddechowa i krążeniowa muszą być cały czas pod ścisłą kontrolą. Ania sama nie przerwie ćwiczeń, ani nie ciśnie hantlką. Wojowniczki chyba już tak mają 🙂

Cieszę się, że udało mi się pomóc i namówić Anię do zmiany swojego stylu życia. Nauczyła się wybierać dobre jakościowo produkty, czytać etykiety, a także wygrywać z pokusami. Dieta i trening w końcu idą ze sobą w parze. Jestem pewna, że sobie poradzi, nawet wtedy, gdy będzie już  ćwiczyć beze mnie. Jest nowy rok, nowe duże-małe rekordy do pobicia.

Ćwiczenie na mięśnie brzucha, partia górna

***

Zdrowie, motywacja, trening

Mam nadzieje, że za sprawą historii Ani, trochę inaczej podejdziecie do kwestii motywacji. Wiele osób ćwiczy, ponieważ chce lepiej wyglądać w bikini na plaży. Wyznaczane cele są krótkoterminowe. Głównym celem jest zgubienie kilku kilogramów i jak najniższy poziom tkanki tłuszczowej. W dzisiejszych czasach media społecznościowe nie ułatwiają zadania. Wszędzie supermeni! Trwa jeden wielki wyścig: kto ma większy obwód w bicepsie, kto więcej wyciska na płaskiej, kto więcej podnosi w martwym ciągu, czyja kratka na brzuchu jest ładniejsza i czyja pupa bardziej okrągła… Nie osądzam nikogo, ani nie potępiam. Żeby było jasne. Każdy od czasu do czasu robi sobie selfie 🙂 Takie czasy. Jeśli nie ma Ciebie w sieci – nie istniejesz. Trzeba zabiegać o względy followersów i zdobyć fejm (hmmm…. czy ja to w ogóle poprawnie piszę?)

Myślę sobie tylko, że każda motywacja jest ważna, o ile postępujemy szczerze sami ze sobą i chcemy się zmieniać dla samych siebie, a nie na pokaz. Często zapominamy o tym, co jest naprawdę w życiu najważniejsze. Denerwujemy się, że nie nadążamy za innymi. Zawsze znajdzie się ktoś silniejszy, sprawniejszy od nas. Nie doceniamy małych sukcesów, chcemy wszystko osiągnąć w jak najkrótszym czasie. Jeśli na pytanie: „po co trenuję”, możemy odpowiedzieć: „dla samego siebie, dla zdrowia” – wtedy wszystko jest w porządku. Istnieje duża szansa, że wytrwamy w postanowieniach, będziemy wyznaczać ciągle nowe cele,  zaś  perspektywa ćwiczeń do końca życia nie będzie nam straszna.

Niech konieczność, zamieni się w zdrowy, przyjemny nawyk 🙂

Na sam koniec dodam , że współpraca z Anią odbywała się na zasadzie: „pro bono”.

omentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Blogi miejskie porady-kulinarne genis.pl

Kategorie wpisów

Archiwum artykułów